• Gdy Duolingo zapowiadało koncepcję “AI-first”, oznaczającą zwalnianie nauczycieli i zastępowanie ich sztuczną inteligencją, polskie Fluentbe pokazało, jak najbardziej efektywnie wykorzystać synergię technologii i ludzkiego doświadczenia.
  • Platforma do nauki języków obcych Fluentbe, która łączy dorosłych ze sprawdzonymi lektorami angielskiego, wprowadziła właśnie wirtualną nauczycielkę – Kaia porozmawia ze studentem zgodnie ze starannie opracowaną metodologią, z wykorzystaniem asystenta głosowego od ElevenLabs. Wspomoże zwykłych lektorów, nie zastępując ich.
  • Fluentbe zostało założone dokładnie 10 lat temu przez Miłosza Rynieckiego i Jacka Perkowskiego – wcześniej związanych ze ZnanymLekarzem. Obecnie jest jedną z najszybciej rozwijających się firm w Europie wykorzystujących AI.

Coraz więcej firm stara się maksymalizować potencjał AI – czasem kosztem ludzi. Przykład Duolingo, które masowo redukuje zespoły, by zastąpić je sztuczną inteligencją, odbił się szerokim echem. Nie obyło się bez protestów klientów, a firma edukacyjna raz po raz ogłasza zmianę strategii w tym obszarze.

Tymczasem polskie Fluentbe – jedna z najszybciej rozwijających się spółek w Europie wg Financial Times i laureat konkursu na startup roku na konferencji Impact – wyznacza inny kierunek. Taki, w którym AI nie zastępuje człowieka, lecz wspiera lektorów w jeszcze skuteczniejszym nauczaniu.

A to wszystko miało swój początek dokładnie 10 lat temu, w czerwcu 2015 roku, kiedy obecny lider nauczania języka angielskiego online rozpoczął działalność, choć – jak dzisiaj przyznają założyciele firmy – było na to nieco za wcześnie.

Szkoła online w czasach offline

Kto dobrze pamięta pejzaż polskich miast lat dwutysięcznych, ten może przypomnieć sobie prestiżowo usytuowane szkoły językowe, które świetnie wtedy prosperowały. Al. Jerozolimskie w Warszawie, stare lecz odnowione kamienice w Krakowie czy Tarnowie, przeszklone biurowce Trójmiasta świeciły banerami szkół takich jak SpeakUp, ProfiLingua, Empik School czy Berlitz.

W tych samych latach wszystkie tradycyjne biznesy przenosiły się do internetu. Pojawiały się sklepy internetowe, portale z ogłoszeniami o pracę, opiniami o medykach itd. Właśnie w pracy dla nich – odpowiednio w GoldenLine i ZnanymLekarzu – poznali się Miłosz Ryniecki i Jacek Perkowski. Zdolni menedżerowie, sami podszkalający swój angielski w jednej ze szkół, w końcu sami postanowili i ten segment – naukę języków z lektorem – przenieść do świata online.

Miłosz Ryniecki i Jacek Perkowski - współzałożyciele Fluentbe
Miłosz Ryniecki (po lewej) i Jacek Perkowski – współzałożyciele Fluentbe

31 marca 2015 roku odbyła się pierwsza, testowa lekcja pierwszej polskiej szkoły językowej działającej tylko online.

Niby niedawno, ale w rozwoju technologii dekada jest jak cały wiek. Niby ludzie mieli już laptopy z kamerką i zewnętrzne słuchawki na kabel czy Bluetooth. Ale ciągle coś nie działało. A to zbyt powolny internet, problemy z dźwiękiem, niedziałająca kamerka… Czasem kilkanaście minut z 45-minutowej lekcji poświęcano na problemy techniczne – wspomina Miłosz Ryniecki, prezes i współzałożyciel Fluentbe, który sam brał udział w pierwszych kursach.

Do tego dochodziły czynniki pozatechnologiczne: ci, którzy uczyli się w domu popołudniami, nie mogli znaleźć spokojnego kąta, więc cała rodzina uczestniczyła w zajęciach. Ci, którzy uczyli się przed południem, w ramach pracy, nie mogli wygospodarować w biurze odpowiedniego pomieszczenia – salki były zajęte, bo priorytetem były spotkania biznesowe i telekonferencje.

Rozwijaliśmy się, ale z perspektywy czasu zaryzykowałbym stwierdzenie, że zaczęliśmy ten model nauki i biznesu zbyt wcześnie, kiedy ludzie jeszcze na niego nie byli gotowi. Paradoksalnie, dopiero zmiany związane z pandemią upowszechniły taki sposób uczenia się – mówi Ryniecki.

W Polsce byli pierwszymi, którzy salę lekcyjną przenieśli do internetu, a na świecie jednymi z pierwszych. Teraz przodują w Europie we wprowadzaniu AI do nauczania angielskiego.

AI zmieni naukę języków – ale nie tak, jak myślimy

Spółka ogłasza właśnie wprowadzenie wirtualnego nauczyciela wspomagającego uczenie, któremu nadano imię Kaia. Kaia porozmawia z uczniem o tym, co najbardziej go interesuje, przeprowadzi przez zadane ćwiczenia czy poprowadzi pełnoprawne zajęcia lekcyjne. Wszystko w przystępnych, 15-30-minutowych slotach, w dogodnym dla kursanta terminie. Ale to nie będzie rozmowa dla rozmowy, jak z ChatemGPT. Wszystkie takie konwersacje przebiegają według starannie opracowanych przez metodyków reguł, z uwzględnieniem podstawy materiałowej (wychowani w polskim systemie oświaty powiedzieliby: programowej), struktury kursu i założeniem lekcji, które mają prowadzić do tego samego rezultatu co nauka tradycyjna: przeskoczenie o co najmniej jeden poziom w semestr według skali CEFL (Common European Framework of Languages). AI czy Kaia jest zatem tylko „twarzą” całego procesu nauki, na ostatnim jej etapie. O warstwę głosową zadbała słynna polska spółka ElevenLabs.

Kaia

Pracownicy Fluentbe często porównują ChatGPT do oczytanej i elokwentnej bibliotekarki, która potrafi wypowiedzieć się na każdy temat. Kaia jest w tej paraleli oczytaną i elokwentną nauczycielką, która “za rękę” poprowadzi studenta, nakierowując go, po co w danym momencie powinien sięgnąć. I jeszcze sprawdzi, czy dobrze przyswoił ten materiał.

Kaia – wirtualny nauczyciel wspomagający kształcenie we Fluentbe

Sztuczna inteligencja może pomóc uczniom przełamywać bariery, wykrywać błędy i podsuwać ćwiczenia, dopasowując potem do kursanta to, z czym miał największy problem. Ale tylko człowiek potrafi zbudować prawdziwą relację, dać kontekst kulturowy i zrozumienie emocji ucznia. Dlatego budujemy rozwiązania, które nie zastępują ludzi, ale ich wspierają. Właśnie taka kombinacja powinna zdominować EdTech w najbliższych latach. AI przyspiesza naukę nawet o 20-25 proc., ale to nie oznacza, że może całkowicie zastąpić nauczyciela. Jeszcze nie dziś – uważa Miłosz Ryniecki. Ale dodaje: – Może za 10 lat lektor rzeczywiście stanie się usługą premium? Ale byłoby to możliwe tylko wtedy, gdy doświadczenie nauki z AI dorównałoby jakości nauki z człowiekiem. Prędko się to nie stanie, ale gdy się stanie – jesteśmy na to gotowi – deklaruje prezes Fluentbe.

Dziś już co trzeci pracownik Fluentbe odpowiada za badania i rozwój. To m.in. eksperci w dziedzinie lingwistyki, metodyki czy AI. Sama rekrutacja lektorów jest utrzymana na bardzo wysokim poziomie –  tylko 3 proc. aplikujących do Fluentbe spełnia wymagania działu metodologicznego i nawiązuje współpracę z platformą.

Sami też się nauczyli. Biznesu

Spółka Fluentbe została zarejestrowana dokładnie w czerwcu 2025 roku, więc świętuje właśnie 10-lecie działalności. Zaufało jej nie tylko 35 tys. uczniów – przede wszystkim pracowników firm, którzy szkolenia dostają w ramach kafeterii benefitów pracowniczych (frekwencja na zajęciach wynosi blisko 90 proc., co w sektorze szkoleń korporacyjnych jest wynikiem ponadprzeciętnym), ale też partnerzy biznesowi i fundusze: bValue, Black Pearls VC, Xevin Investments, a wcześniej aniołowie biznesu związani z DocPlannerem, w tym Mariusz Gralewski i Peter Bialo.

Nic dziwnego, bo ten biznes po prostu działa. W zeszłym roku zanotował 25 mln złotych przychodu, w tym celuje w ok. 30-33 mln złotych. Pomimo licznych inwestycji w technologie Fluentbe jest firmą dochodową, mającą powtarzalny i przewidywalny dochód. W analizowanym przez Financial Times i Statistę okresie (do 2023 roku), przychody spółki wzrosły o ponad 430 proc. (z 925 tys. do 5,16 mln euro rocznie). Zresztą, firma pojawiła się w prestiżowym zestawieniu FT1000: Europe’s Fastest-Growing Companies już po raz drugi z rzędu, co samo w sobie jest rzadkością, biorąc pod uwagę skokowy charakter tego rankingu. Ale nie zawsze było różowo. Jak zdradził Jacek Perkowski, współzałożyciel Fluentbe, na kanale “Biznes bez Lukru”, bywały całe lata, kiedy prezesi nie wypłacali sobie wynagrodzenia.

Dzisiaj Fluentbe rozwija się nie tylko w Polsce, ale również w Hiszpanii, Czechach, Słowacji i na Węgrzech. Miłosz Ryniecki dostrzega ogromny potencjał w krajach Ameryki Łacińskiej, gdzie potrzeba nauki angielskiego jest równie silna jak w Europie, ale konkurencja – nieco mniejsza.

A jest się o co bić. Globalny rynek nauki języków wyceniany jest dziś na ponad 61 mld dolarów, a do 2032 roku ma wzrosnąć pięciokrotnie – do 300 mld dolarów (Global Market Insights 2024). Choć technologia odegra tu kluczową rolę, nie każdy kierunek jej wykorzystania będzie równie skuteczny.

Author

Napisz komentarz